Już w czwartek Wigilia. Ludzie dostali jakiegoś szału. Nie mogę nawet spokojnie kupić mięsa na obiad. Nienawidzę tego! A te stare baby... Stoją, marudzą, bo wszystko drogie. a wykupują pół sklepu. Synek się denerwuje, kolejki kilometrowe, to jeszcze taka do mnie z pyskiem wyskakuje, że nie potrafię się swoim dzieckiem zająć! O nie... Nie pozwoliłam sobie... Zrugałam stare babsko równo. Aż wyszła ze sklepu. Nikt nie będzie mnie pouczał. Pani Sklepowa bez kolejki mnie obsłużyła. Robię tam zakupy cały czas. Bardzo lubi Malucha. Zawsze pogadam z Nią. 3 dni wolnego, a zapasy robią jakby wojna szła. Nie rozumiem tego. Potem większość jedzenia ląduje w śmietniku. Idąc z dzieckiem na spacer oglądam wszystko rozszarpane przez zwierzaki rozrzucone po trawnikach. Paranoja...
Do tego odwiedziny u rodziny. Cały rok mamy się gdzieś, a jak przychodzą święta nagle się wszyscy kochają. Chwalą się, kłamią, próbują udowodnić, że jest im wspaniale. A w rzeczywistości zazdroszczą Ci wszystkiego. Rodzina Paskudy jest w tym mistrzem. Szczególnie Jego chrzestna. W tamtym roku już dała mi w kość... Z grzeczności się nie odzywałam. Oczywiście laska młodsza od faceta o 14 lat może tylko lecieć na jego kasę ;/ albo chce zrobić sobie studia na jego kieszeni... Taaa... Jakby Mój miał miliony. A zarabia 200 zł więcej ode mnie. Tylko. Po alkoholu Mój do tego kłóci się ze swoimi rodzicami. Rok w rok. Co święta. Nie potrafią się dogadać. A ja stoję w środku. Biorę stronę swojego, to oczywiste. Mimo że nie zawsze ma racje.
Do tego tony jedzenia... I tylko słyszę zjedz jeszcze troszkę. Potrawy "teściowej" kompletnie mi nie smakują. Dobrze, że chociaż do Mamy pojedziemy. Po mojej wyprowadzce, urodzeniu Synka w końcu się dogadałyśmy. Zaczęła mnie traktować jak kobietę. Wartą czegokolwiek. Zajęło Jej to 26 lat. Ale co tam. Nie chcę o tym pamiętać. Pogodziłyśmy się i mam w Niej ogromne oparcie.
Dieta pójdzie hen hen hen... A nie chcę znowu wymiotować. Bo się znowu wkręcę i przestanę nad tym panować. Nienawidzę Świąt...