Komentarze (2)
Mam juz powoli dosc wszystkiego... Wiecznie zmeczona niewyspana apatyczma rozdrazniona i zdenerwowana... Ciezka ciaza i ciezkie dziecko. Jedna przespana do konca noc... Czy to tak wiele? Jak dlugo pociagne? Nie uklada mi sie z facetem. Wszystko bierze w leb. Codziennie musimy sie poklocic... Juz dluzej tak nie chce. Nie wytrzymam. Staram sie jak moge a wychodzi jak zawsze. Szczesliwa jestem momentami... Jak patrze na biegajacego smiejacego sie Synka. Ale zaraz zaczyna rozrabiac i doprowadza mnie do szewskiej pasji. Wszedzie wlazi na kazda pufe lozko... Sciaga co moze. Wyciaga z szafek. Zjada gabki do mycia naczyc. Wyciaga nowe z szuflady ucieka z nimi i probuje zjesc. Zrzuca telewizor z szafki. Nie da sie go tego oduczyc. Mam ochote rzucic to wszystko. Spedzic troche czasu sama. Odciac sie od zycia. Macierzystwo to ciezka rola... Jeszcze gdybym miala jakies wsparcie od strony Mojego Paskudnego... Ze wszystkim jestem calkiem sama.
Pogubilam sie gdzies po drodze. Chcialam wielkiej milosci trwalej prawdziwej. A w zamian pomimo staran mam leniwego faceta niezlazacego z kanapy. Oczywiscie zmienil sie po urodzeniu dziecka. Przestalismy rozmawiac i sie rozumiec. Chcialaby wrocic do czasow kiedy duzo spacerowalismy rozumielismy sie... Bylismy tacy szczesliwi. Zaczynam sie powtarzac...
Nie wiem co mam ze soba zrobic... Dlugo tak nie wytrzymam... Mam ochote sie upic i nie myslec...