Kolejna rozmowa bezskuteczna...
Komentarze: 3
Wczorajszy dzień był strasznie przygnębiający. Wieczór jeszcze gorszy. Ta sytuacja między nami mnie wykańcza psychicznie. Siedziałam sobie w drugim pokoju niepotrafiąc powstrzymać łez. Mój w końcu to zauważył i zaczęła się "rozmowa"... Czemu ja ciągle ryczę? O co mi znowu chodzi? Próbowałam wytłumaczyć. Że czuję się jak jego służąca. Że mnie nie szanuje. Ciągle krytykuje. A sam leży i ma wszystko gdzieś. Nic to nie dało... Nie załapał...
Jego nowe usprawiedliwienie: "jestem na odwyku. Poczytaj sobie co czują tacy ludzie". Ok, ale to trwa dopiero tydzień! A cała sytuacja ciągnie się praktycznie od urodzenia dziecka! Nie widzi nic złego w swoim zachowaniu. Nie dorósł chyba do takiej odpowiedzialności. Ale najłatwiej jest zrzucić winę na mnie. Bo ja się czepiam... No przepraszam... Haruję cały dzień w domu. Sprzątam gotuję wychowuję dziecko. A Jaśnie Pan tylko pracuje. I leży przed grą ;( nawet talerza nie włoży do zmywarki... Ba, jak mu nie podam obiadu pod nos to też będzie leżało aż wystygnie!
Nic do Niego nie dociera... Zupełnie nic... Cała rozmowa skończyła się skwitowaniem: "Jak wrócisz do pracy zmienią Ci się priorytety i nie będziesz robiła problemów z ....." Super. Wspaniały, kochający Facet... ;(
Ale myślę, że praca to dobre wyjście. Też chcę pójść może faktycznie nie będę jebla w domu dostawać ;)
Dodaj komentarz