sty 07 2016

Jak to było z Paskudą...


Komentarze: 4

Ciekawa historia, którą opiszę z największą przyjemnością śmiejąc się przy tym i ciesząc :) może na początku... Skąd Paskuda? On zaczął nazywać mnie Gnidą - bo zniszczyłam Jego wspaniałe kawalerskie życie. Tak Mu zamieszałam w głowie, że myślał o mnie dniami i nocami - Jego słowa ;) więc ja w odwecie wołałam na Niego Paskuda. 

W sierpniu 2011 zatrudniłam się w firmie S. Byłam tam 1,5 roku wcześniej na stażu. Kadrowa mnie polubiła. W momencie, gdy MK odchodziła na macierzyński, zadzwoniła do mnie. Zgodziłam się od razu. Taka okazja rzadko się zdarza. Na normalną pracę porządne doświadczenie na CV! W tamtym momencie pracowałam na kasach w marketach. Wiedziałam, że mogę tam wrócić w każdej chwili. Jako sumienny pracownik miałam mnóśtwo godzin mało wolnego. Wystarczyła jedna rozmowa z Szefem SP. Wziął mnie od razu. Za marne pieniądze - 1000 - ale pomyślałam, że warto przebiedować. Na kasach wyciągałam ok. 1300. Nie pamiętam kiedy pierwszy raz zobaczyłam Paskudę... Za to doskonale pamiętam wrażenie jakie na mnie zrobił. Wszedł do pokoju, w którym pracowałam z MK i kierwonikiem KS, ubrany w bojówki o kolorze pustynnym. Ciemna koszulka. Taki cholernie męski pewny siebie. Z ogromną charyzmą. Czuć było od Niego prawdziwym facetem na odległość. Tylko... Hmmm... Za stary. I pewnie ma żonę. Starałam się o Nim nie myśleć. Chociaż lubiałam patrzeć jak chodzi. Ja też Mu się spodobałam. Od pierwszego wejrzenia wpadłam Mu w oko. Rzucił jakiś komplement - już nie pamiętam jaki. Na początku jak przyjeżdżał - On pracował we Wro, ja w swojej miejscowości - siedział w sekretariacie. Moje pierwsze słowa do Niego: czy mógłby PAN i nie dokończyłam :P Mój tak się obruszył za tego Pana, że dostałam zrypkę :) później bałam się do Niego odzywać. Nagle, od września, Paskuda przeniósł się do mojego pokoju. Ponieważ kierownik często wyjeżdżał, bywaliśmy sami. Dużo romawialiśmy, śmialiśmy się. Myślałam o Nim coraz więcej. Wstając rano zastanawiałam się czy będzie w firmie czy zadzwoni. Nawet jak Go nie było telefon od Niego zawsze miałam. Z byle powodu. W połowie września sprawdzałam kiedy zaczynają mi się zjazdy. Powiedziałam na głos że to już za tydzień. To wtedy Paskuda spytał czy nie pójdę z Nim na obiad. Odmówiłam :P wykłady miałam do późna a ostatni autobus do domu o 17. Kilka dni potem dostałam śmieszną wiadomość na Sympatia.pl. Tak tak byłam tam zarejestrowana. Akt desperacji? Może. Nie chciałam być sama. Po prostu. Pokazałam ja Paskudzie. Jak się potem okazało, On też był tam. Napisał do mnie. Ja odpisałam. Od słowa do słowa dał mi do zrozumienia że jest mną poważnie zainteresowany. Odmówiłam mu drugą randkę. Bałam się. Tego wieku. Jego sposobu bycia. To kobieciarz. Ja byłam domatorką On imprezowicz. Dużo różnic. Za dużo. W pewnym momencie powiedziałam że nic z tego nie będzie. Czy odpuścił? Nie do końca. Dalej mnie adorował chociaż mniej. Pewnego dnia zadzwonił do mnie. Miał wypadek na autostradzie. Wystraszyłam się. Na szczęście to tylko stłuczka na samym zjeżdzie. Nie było Go kilka dni w pracy a ja zrozumiałam... 6 października 2011, równo 6 miesięcy po rozstaniu z MT, ponownie zaprosił mnie na obiad. Tym razem się zgodziłam. To był czwartek... Restauracja potem spacer... Było genialnie! Na ławce w parku mnie przytulał. A ja czułam na nodze jak bardzo Go pociągam ;) Z zasady nie całowałam się z Nim chociaż bardzo tego pragnęłam. Pierwszy raz w życiu tak bardzo chciałam kochać się z mężczyzną... Odwiózł mnie do domu. Zaproponował wspólny wypad w góry na weekend. Zamurowało mnie. Zgodziłam się pod warunkiem, że będziemy mieli osobne pokoje. I pojechaliśmy. Na miejscu zapatrzyłam się na piękne widoki. Paskuda w tym czasie wziął dla nas pokój. Jeden xD byłam trochę zła ale co tam... Tak naprawdę chciałam zachować pozory. Że nie jestem łatwa. Byłam niemal pewna jak się skończy ten wyjazd. Pani zaprowadziła nas do pokoju. Stanęłam w oknie. I wtedy mnie pocałował... Odleciałam... Czegoś takiego w życiu się nie spodziewałam... Takie rzeczy to tylko w filmach... Nie wylądowaliśmy w łóżku. Poszliśmy na spacer. Kolacja. Długie rozmowy do późna. Aż w końcu stało się :) poniosło nas. Mnie Jego. Pierwszy raz był bardzo bolesny... Okazało się że dopiero On przebił mi błonę dziewicza xD miał czym... Paskuda też był w szoku jak zobaczył krew. Śmiejemy się z tego do dnia dzisiejszego :) że byłam dziewicą-niedziewicą :) i tak żyjemy sobie do dnia dzisiejszego... Już ponad 4 lata...

nowaja1989   
07 stycznia 2016, 18:59
Do tej pory mamy do siebie bardzo duzy pociag seksualny. To dziala idealnie na klotnie :P Moj lubi nakrecac sie ta ostatnia czescia historyjki. Jak to facet...
07 stycznia 2016, 18:55
kurcze fajnie! bardzo miła historia, zawsze jak jest źle między Wami warto sobie przypomnieć! złość przejdzie szybciej :D
07 stycznia 2016, 16:46
Zakrecone to wszystko bylo... Chcialam nie chcialam a w koncu mnie urobil :P do tej pory wspomina ten pierwszy wyjazd... Szczegolnie nasz pierwszy raz ;)
07 stycznia 2016, 16:19
No proszę :-) nie tak łatwo ale jednak :-) złapał Cię w swoje sidła i pewnie już nie wypuści. ..a kłótnie były, są i będą. ..jak u każdego :-)

Dodaj komentarz